
Czy słowo Murzyn jest obraźliwe, czy neutralne? Już samo pytanie wydaje się niestosowne. Do kogo bowiem je kierujemy? Do użytkowników języka polskiego, czyli – w zdecydowanej większości – osób o białym kolorze skóry, których raczej nie spotykają prześladowania na tle rasowym. Skąd więc mielibyśmy wiedzieć, czy Murzyn/ Murzynka jest słowem, które może ranić, piętnować, dotykać? Czy nie lepiej zapytać czarnoskórych Polaków o to, jak chcą być nazywani, i – wykazując się odrobiną empatii – zmienić język na taki, który jest przez nich akceptowany?
Kilka miesięcy temu w felietonie redakcyjnego kolegi pojawiło się słowo na M. Słowo, które według oficjalnego stanowiska Rady Języka Polskiego „było niegdyś neutralne, lecz dziś jest nie tylko obarczone złymi skojarzeniami, jest już archaiczne” i nie powinno być używane w przestrzeni publicznej. Postanowiłam więc zwrócić uwagę i skierowałam autora “Kartek z przemijania” do tekstu źródłowego, w którym Dr hab. Marek Łaziński, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wskazuje na przyczyny stopniowej pejoratywizacji w/w rzeczownika w polszczyźnie: „Słowo Murzyn w języku polskim obrosło wyjątkowo silną frazeologią obraźliwą […] stereotypizacja osób czarnoskórych jest w polszczyźnie wyjątkowa i nieporównywalna z sytuacją w językach sąsiednich. Frazeologia wzmacnia też skojarzenie Murzyn – niewolnik” – czytamy. Przykładów nie trzeba długo szukać: „sto lat za Murzynami”, „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, „ciemno jak w dupie u Murzyna”, „robić za Murzyna” – wszystkie te wyrażenia są nacechowane jednoznacznie negatywnie. Jednak powyższe argumenty nie wydały się mojemu rozmówcy przekonywujące. Trwał przy swoim, twierdząc, że nie ma zamiaru ulegać poprawności politycznej.
Spór na temat używania słowa na M, co rusz wraca do debaty publicznej. Ostatnio głos w sprawie zabrał wokalista i aktywista Mamadou Diouf, mieszkający od 40 lat w Polsce. „Murzyn jest skostniałym terminem” – napisał. „Mądre tradycje przetrwały, bezsensowne padały podczas rewolucji umysłowej. Ziemia kiedyś była płaska, nietoperz był ptakiem, a wieloryb rybą. To były wiekowe tradycje. A jednak! Gdyby dziś wstał z grobu Napoleon, użyłby słowa nègre na mój widok. Gdyby dziś wrócił do nas jeden z moich ulubionych królów – Jan III Sobieski – powiedziałby: Murzyn. Murzyn to nègre po francusku, negro po angielsku, czyli niewolnik. Polak, który twierdzi , że to słowo nie jest tak nacechowane, że nie ma tego tradycyjnego pierwiastka – mija się z prawdą” – przekonywał w jednym z portali społecznościowych. Od razu zbiegli się obrońcy polszczyzny, przywołując w dyskusji Reja i nieszczęsnego „Murzynka Bambo” Tuwima, który uciekał na drzewo i bał się kąpieli w obawie, że wybieli mu się skóra. Jak to możliwe, że niewinny wierszyk z elementarza Falskiego nagle pobrzmiewa białą supremacją? – pytali zdziwieni. Nie rozumiejąc, że wraz ze zmianą świadomości zmienia się również język.
Kiedy w 1957 roku, w Karolinie Północnej, 15-letnia Dorothy Counts szła do szkoły, rówieśnicy szturchali, opluwali i obrażali ją po drodze, ponieważ była jedną z pierwszych czarnoskórych uczennic, która odważyła się zasiąść w ławach szkoły tylko dla białych. Taką sytuację trudno sobie dzisiaj nawet wyobrazić. Dlaczego więc nadal chcemy używać języka, który odwołuje się do czasów kolonii, handlu niewolnikami i morderczej pracy na plantacjach?
Akcja #DontCallMeMurzyn zorganizowana przez czarnoskóre Polki odbiła się szerokim echem w przestrzeni publicznej. Dziewczyny zdecydowały się opowiedzieć o rasizmie naszym powszednim, z którym spotykają się na ulicach Olsztyna, Gdańska czy Krakowa. I o słowie na M, które „niesie ze sobą poczucie zagrożenia, jest upokarzające i straszne”.
„Tym, co sprawia, że słowo „Murzyn” jest obraźliwe […] to nie żadna wewnętrzna cecha tego słowa, ale jego wielorakie uwikłanie w konteksty dyskryminacji i przemocy” – pisze z kolei Leopold Hess, dr filozofii i językoznawca. „Każde użycie takiego słowa przywołuje skojarzenia z tymi kontekstami – nawet jeżeli w danej indywidualnej sytuacji nie stoi za nim żadna obraźliwa intencja. […] Jest ono symbolem niesprawiedliwych stosunków społecznych. Gdyby nie rasistowskie uprzedzenia wobec osób czarnoskórych, nie byłoby przecież potrzeby, żeby w ogóle istniało jakieś negatywne słowo na ich określenie” – dodaje. „To znaczy jednak, że aby w pełni pojąć obraźliwy potencjał takiego wyrazu, trzeba mieć świadomość tych stosunków – a w najlepszej pozycji, żeby je dobrze rozumieć, są ci, których dotyka niesprawiedliwość. To jeden z powodów, dla których ostatecznym arbitrem tego, czy jakieś słowo określające grupę ludzi jest obraźliwe, muszą być osoby należące do tej grupy – bo to one są w stanie ocenić, czy może im ono wyrządzić krzywdę. Drugi powód jest taki, że elementarny szacunek wymaga, aby pozwalać ludziom decydować o tym, jak ich nazywamy i jak się do nich zwracamy” – przekonuje.
Podobnego zdania jest dr hab. Marek Łaziński, który w przywołanej wcześniej opinii wskazuje, że Polacy „wolą być nazywani ze względu na konkretną narodowość (np. Senegalczyk, Nigeryjczyk), wolą być Afrykanami, czarnoskórymi, ciemnoskórymi lub po prostu czarnymi”, natomiast istotnym argumentem za wycofaniem słowa Murzyn/ Murzynka z języka jest fakt, że używane jest ono niepotrzebnie. Bowiem „określa nie narodowość ani pochodzenie geograficzne, tylko kolor skóry, a ta cecha podobnie jak kolor włosów, wzrost, typ figury nie musi być istotna w opisie człowieka”. Choć autor tekstu zdaje sobie sprawę, że trudno zmienić przyzwyczajenia Polaków, stanowczo rekomenduje wycofanie tego słowa z komunikacji publicznej: mediów, administracji, szkoły. A całą resztę zachęca do zaprzestania używania słowa na M. Tym bardziej że mamy do dyspozycji takie określenia, jak: Afroamerykanin, Afropolak, Afroeuropejczyk, jeżeli już koniecznie musimy robić jakiekolwiek rozróżnienia i wskazywać na kolor skóry inny niż biały.
„Czarnoskórzy Polacy proszą, żeby nie używać słowa Murzyn (Stowarzyszenie Polaków Pochodzenia Afrykańskiego, Fundacja Afryka Inaczej, liczne wywiady). Więc bez względu na nasze osobiste intencje to nie jest neutralne słowo. Znam czarnoskórych warszawiaków, którzy mówią o sobie Afropolacy, ale ani jedna osoba nie chciała być nazywana Murzynem. Prosta sprawa. I nieważne, czy w rodzinie się mówiło neutralnie, czy się ma dobre intencje, czy się przeczytało wszystko o etymologii. Język się zmienia, warto się dostosować do jego nowych znaczeń/ zastosowań”- podsumowuje Małgorzata Bakalarz Duverger, doktor nauk społecznych, socjolożka kultury.
W ankiecie, którą przeprowadziłam na Facebooku wzięły udział 124 osoby. 83 uważały, że słowo Murzyn jest obraźliwe, 32 – stwierdziły, że jest neutralne, 9 – nie miało zdania. Pojawiło się blisko 300 komentarzy.

fot. Douglas Martin