szliśmy przez łąkę dzień miał się ku końcowi
i ziemia drżała pod ciężarem lata
byliśmy na zmianę bliscy i nieznani
jak nigdy dotąd
przez chwilę patrzył na nas szary zając
a kiedy zniknął w poruszonym zbożu
zabrał ze sobą co widział cokolwiek to było
suchy dym ognisk grząską zieleń stawu
i nas jeśli ważni byliśmy choć tyle
co mgły na polu
może już w jego oczach zatarł się ten obraz
letnie popołudnie dwoje ludzi zboże
a może będziemy przez wieczność przecinać tę łąkę
i nic się na podwójnym portrecie nie zmieni
choćbyśmy chcieli
Joanna Wajs