stany wewnętrzne

Menu
  • TEKST
  • FOTOGRAFIA
  • O AUTORCE
Menu

Koniec

Posted on October 9, 2018October 12, 2018 by Weronika Kwiatkowska

Nieżywa Lolita przyszła pocztą. Niewielki karton nadawca opakował w szary papier i przewiązał sznurkiem. Prochy szesnastoletniego psa rasy Maltańczyk wysłano z Południowej Dakoty. Priorytetem. Pudla skremowano razem z ulubionym kocykiem i maskotką. To, co zostało trzymam w ręku. Kwituję odbiór. Stawiam paczkę na podłodze. Jest zaskakująco lekka. Tylko jej nie otwieraj- prosi pogrążona w żałobie właścicielka. Nie mam takiego zamiaru. Choć nigdy wcześniej nie widziałam urny z prochami. I chętnie bym zajrzała. Żeby zobaczyć Lolitę zredukowaną do kilku łyżeczek popiołu. Ile zostaje z kilogramowego pudla, kocyka i maskotki- zastanawiam się. Czy- dla lepszego efektu- pracownicy krematorium dorzucili popiół drzewny? Jak to podobno często się zdarza. Czytałam, chyba u Mariusza Szczygła w „Zrób sobie raj”. Czesi kremują się namiętnie. I do obrządków funeralnych odnoszą z pewną dezynwolturą. Której zazdroszczę. Na którą mnie nie stać. Bo pochodzę z innej kultury. Cmentarza. Świeczki. Grobu. I na wieść o tym, że masowo nie odbierają urn z prochami najbliższych, albo wysypują je na łące, gdzie „dziura przy dziurze i żadnej tabliczki, nazwisk”, czuję smutek. Pogrzeby w Czechach generalnie nie są w modzie. Podobno często łączy się kilka naraz. Wtedy jest więcej żałobników, a jeden dół w ziemi to tańszy koszt. „My w Czechach nie wierzymy, że sposób pożegnania się ze zmarłym lub z ciałem ma wpływ na jego dalszą egzystencję. Myślę, że nawet ci religijni Czesi niezbyt w to wierzą. Skoro uważamy, że pogrzeb już nie ma dla nieboszczyka żadnego znaczenia, to i nie ma ciśnienia społecznego, żeby się odbył”- mówią przepytywani przez Szczygła bohaterowie. Z kraju Hrabala i Wojaka Szwejka.

A w Ameryce na odwrót. Można zrobić pierścionek ze zmarłego i mieć go zawsze przy sobie. Proch zamienić w diament. I nosić na palcu. Firma „Life Gem” proponuje „wieczny pomnik ukochanej osoby” w postaci biżuterii. Do wyboru niebieski, żółty, zielony albo transparentny kamień. Ceny wahają się od niecałych 3 do 20 tysięcy dolarów. Jest również dostępna opcja dla właścicieli zwierząt.

Co zrobisz z prochami? – pytam zapłakaną wdowę po pudelku miniaturce. Jeszcze nie wiem– odpowiada. Może rozsypię Lolitę w ogrodzie. A może postawię na półce w sypialni. Na razie będzie stać pod łóżkiem. Tam gdzie zawsze spała. W otoczeniu swoich ulubionych poduszek, które- gdy chciała zrobić mi na złość- regularnie obsikiwała- śmieje się przez łzy. Nie podejrzewałam ją o wrażliwość. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby okazywała wzruszenie. Teraz jawi się kruchą. I bardzo samotną. Próbuję ją przytulić. Ale gest wypada niezręcznie. Po krótkiej chwili z powrotem wchodzi w rolę, z której niechcący wypadła. Back to business.

*

Nie znam weselszego tematu, niż pośmiać się ze śmierci– powiedział Jaromir Nohavica podczas koncertu w Warszawie. Czesi próbują śmiechem zagłuszyć cierpienie, strach- pisze Szczygieł. Polacy odwrotnie. Śmierć traktują szalenie poważnie. Zatrzymuję się na słowie „szalenie”, które w kontekście ostatnich decyzji prokuratury o ekshumacjach brzmi dość złowrogo. A potem myślę o grobach, na których nie zapaliłam świeczek. Od dwunastu lat. O listopadowej, sinej Polsce. Miejscach, których nie ma. Ludzi, których nie ma jeszcze bardziej. Nieobecności, która przylega, jak druga skóra. Do której łatwo się przyzwyczaić. Bo nie jest nieobecnością największą. Najważniejszą. Jeszcze nie. Oby długo nie.

*
Zaprzyjaźniona Włoszka opłakuje śmierć miasta. Po trzęsieniu ziemi nie zostało wiele. Dom rodzinny jeszcze stoi. Ale stare ściany grożą zawaleniem. Matka i siostra piszą: tym razem byłyśmy pewne, że to już. Wybiegały z domu z poczuciem, że nigdy do niego nie wrócą. Pogrzebane piękno. Wiekowe kamienice. Place. Sklepiki. Architektoniczne klejnoty, których nikt nie odbuduje– mówi Dada. I nie szuka odpowiedzi na pytanie: dlaczego. Bo nie ma odpowiedzi. I nie będzie. Geolodzy prorokują, że za jakiś czas, być może wcale nie tak odległy jak byśmy chcieli, pod wodą znikną całe miasta, może nawet kraje. Ruchy płyt tektonicznych. Erupcje wulkanów. Tsunami.

Jesteśmy świadkami znikania. Permanentnego rozpadu.

Koniec świata dzieje się teraz.

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

©2021 stany wewnętrzne | Theme by SuperbThemes