stany wewnętrzne

Menu
  • TEKST
  • FOTOGRAFIA
  • O AUTORCE
Menu

Lejtmotyw

Posted on January 7, 2021January 7, 2021 by Weronika Kwiatkowska

Ostatni dzień starego roku. Wielki czarny kot na płocie. Zastyga bez ruchu kiedy robię mu zdjęcie. Czujny. Ale nie ucieka, kiedy próbuję go przegonić. Od kilku dni terroryzuje wykastrowanego Cecyla, który – jak tłumaczył kiedyś lekarz weterynarii – nie wie o tym, że został eunuchem i uparcie znaczy terytorium. Bez skutku. Musi więc stawać do walki. Ale przegrywa z olbrzymem. Wraca z podkulonym ogonem. I liże rany. Przystępuję wtedy do akcji udzielania pierwszej pomocy: sprawdzam, czy nie ma otwartych złamań, zadrapania przemywam wodą utlenioną, a następnie aplikuję maść z antybiotykiem. Potem długo tłumaczę, żeby nie wdawał się w bójki. I nie szlajał po ulicach. Ale nie słucha. Przysypia. Mamrotając pod różowym nosem kocie przekleństwa. I uderzając miarowo ogonem.

Ostatnie godziny starego roku. Wszyscy wydają się być poirytowani, niespokojni. Rute, u której zamówiłam na wieczór pastéis de nata, przybiega spóźniona i przeprasza, że trochę za bardzo przypiekła portugalskie babeczki, ale wdała się w dyskusję telefoniczną z byłym mężem i za późno wyciągnęła je z pieca. Sąsiad, którego mijam na schodach wygraża kurierowi, który pomylił przesyłki. A ja wygrażam K., który postanawia sprawdzić kto występuje na sylwestrze w telewizji publicznej, choć wiadomo, że Zenek i jemu podobni troglodyci estrady. Myśląc o piekle wyobrażam sobie cele z głośnikami, z których 24/7 wybija disco-polowe szambo.

W rozmowach zdalnych też nerwowo. Zauważam, że w roku pandemicznym pojawiło się nowe zjawisko: licytowanie się na nieszczęście. Kto ma gorzej? Nielegalni, którzy zostali na lodzie, zazdroszczą bezrobotnym prawa do zasiłku. Bezrobotni zaś myślą z zawiścią o pracownikach, których fala COVID-19 nie zmiotła. Ci, którzy nie mogą pracować zdalnie, w każdej rozmowie podkreślają, jak mają ciężko, że muszą jeździć do pracy. Zamknięci w domach z kolei utyskują na konsekwencje długotrwałej izolacji i – jeśli mają dzieci – konieczność odrabiania lekcji i uciążliwość szkoły online. Wszyscy cierpią z powodu niemożności podróżowania, kilkumiesięczne unieruchomienie postrzegając w kategoriach życiowej traumy. W rozmowach dominuje lejtmotyw: mój ból jest większy niż twój. I nikogo do niczego nie można przekonać. Więc choć bezapelacyjnie wygrywam w konkursie na ofiarę skutków pandemii, nie użalam się nad sobą. Ponieważ nie mam prawa. Ponieważ (jeszcze) żyję.

Spóźniony prezent gwiazdkowy, który miał być piórem, okazuje się wykwintnym ołówkiem. Będę mogła rysować po książkach. I w zeszytach z nienapisaną poezją. Myśląc o innych kuriozalnych prezentach przypominam sobie rolkę papieru, z którą przed laty stanął w drzwiach mój ówczesny chłopak. Z rozbrajającą szczerością oznajmił, że prezentu nie zdążył kupić, bo wcześniej zamknięto sklep, ale … papier już ma! Inny niezapomniany podarunek otrzymałam z okazji dnia kobiet. To było nasze pierwsze, wspólne mieszkanie. Leżeliśmy w pościeli. Dochodziła północ. K. oznajmił, że ma dla mnie niespodziankę. Ukrywał coś pod poduszką. Pomyślałam: pierścionek zaręczynowy! Bilet na rejs dookoła świata! Wygrana w totka! Zadowolony powolutku uchylał rąbka tajemnicy. Pod poduszką leżał… radiobudzik. Był też chomik ukryty w papierowej tytce, o którym długo myślałam, że jest drożdżówką („Sprzedawali za 3.50 to kupiłem!) i własnoręcznie upieczony chleb z kminkiem, obleczony srebrną folią.

Mężczyźni rzadko umieją w prezenty. Mąż koleżanki z okazji 40. urodzin wręczył jej… otwieracz do konserw. Inny namiętnie wybiera ubrania w rozmiarze 0, choć partnerka od zawsze nosi 6. Znajoma, będąc dzieckiem, dostała od ojca pod choinkę kolejkę elektryczną. Najdziwniejsze było to – opowiadała – że nie pozwalał się nią bawić, bo zepsuję. Kolejka była tylko do podziwiania!

W tym roku udaremniłam próbę zakupu wielkiego garnka do kiszenia kapusty – powiedziała Gosia, kiedy zapytałam ją o najdziwniejszy prezent, który dostała z okazji. Lub bez. Mąż kocha kiszonki, ale ja nigdy niczego nie kisiłam i nie zamierzam – dodała buńczucznie. Kuzynce z Londynu były już partner podarował na Walentynki … skarbonkę. Było to w czasie, gdy nie pracował i ja płaciłam czynsz oraz wszystkie nasze rachunki – napisała.

Czasem zbyt wybujała fantazja może wywieść na manowce. W tym roku to ja wręczyłam prezent z gatunku kuriozalnych, a mianowicie kupiłam mojemu mężowi… noktowizor cyfrowy – poinformowała Agnieszka. Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało mi się to świetnym pomysłem – dodała ze śmiechem. Teraz zastanawiam się, z kim lub czym, zamieniłam się na głowę – powiedziała ze śmiechem.  Na pytanie, jaka idea przyświecała temu śmiałemu posunięciu – odpowiedziała: Myślałam, że mąż uzna to za absolutnie wyrafinowany gadżet do nocnego obserwowania kotów wracających z polowania. Odkąd przeprowadziliśmy się na wieś bardziej interesuje się zwierzętami – tłumaczyła. Prezent odesłaliśmy i teraz szukamy normalnej lornetki.

Nietrafione prezenty. Niespełnione marzenia. Lalka-szmacianka vs. Barbie z Pewexu. Czapka wydziergana przez babcię, zamiast modnego enerdowskiego zestawu z kangurkiem. Adidasy z czterema paskami. Wyroby czekoladopodobne. Pies-zabawka, kiedy marzy się o tym prawdziwym. Święta w czasach niedoboru przygotowały nas do radzenia sobie w każdej sytuacji. Potrafimy przełykać łzy rozczarowania i grzecznie dziękować, nawet jeśli w ramach prezentu z egzotycznej podróży ukochany wujek wręcza zestaw jednorazowych kosmetyków z hotelowej łazienki. A przyjaciółka zapomina, że cztery lata wcześniej chwaliła się nietrafionym prezentem weselnym i zakurzona lampa solna bez oryginalnego opakowania, do której przytroczyła karteczkę z napisem „happy birthday” i wręczyła z szerokim uśmiechem, staje się ropiejącym wrzodem na zdrowej tkance relacji. Zresztą, zgodnie z zasadami regiftingu, ohydna bryła soli z żarówką w środku trafia w kolejne miejsce. Być może nie ostatnie. I tak podróżuje przez czas i przestrzeń. Stając się symbolem beczki soli, którą – nie z każdym – chcielibyśmy zjeść.

 

Please follow and like us:
fb-share-icon

Share this:

  • Click to share on Twitter (Opens in new window)
  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

Related

2 thoughts on “Lejtmotyw”

  1. Wojtek says:
    January 11, 2021 at 12:24 am

    Prezent … przecieram szlaki w zakamarkach pełnych kurzu półek przeszłości… powoli zaczynam zdawać się być zagubionym w bałaganie myśli przebiegających zewsząd i przeszywających na wskroś … nie tak odległa przeszłość , flea market , zwyczajny , z białym kamykiem , srebrny … brudny , za mały … delikatny szum , stukot … promienie słońca przeszywają unoszący się kurz … nowe życie ! Prawdziwa radosc na twarzy dziewczyny , nieskazitelne piękno połączenia dłoni i skromnego dawno zapomnianego pierścionka ..

    Reply
  2. BBM says:
    January 13, 2021 at 2:34 pm

    Upominki – temat rzeka.

    Reply

Leave a Reply Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Donate

Follow Us

©2021 stany wewnętrzne | Theme by SuperbThemes
Facebook
Facebook
fb-share-icon